Sześciopunkt Magazyn Polskich Niewidomych i Słabowidzących ISSN 2449-6154 Nr 8/41/2019 sierpień Wydawca: Fundacja Świat według Ludwika Braille’a Adres: ul. Powstania Styczniowego 95e/1 20-706 Lublin Tel.: 697-121-728 Strona internetowa: www.swiatbrajla.org.pl Adres e-mail: biuro@swiatbrajla.org.pl Redaktor naczelny: Teresa Dederko Tel.: 608-096-099 Adres e-mail: redakcja@swiatbrajla.org.pl Kolegium redakcyjne: Przewodniczący: Patrycja Rokicka Członkowie: Jan Dzwonkowski, Tomasz Sękowski Na łamach Sześciopunktu są publikowane teksty różnych autorów. Prezentowane w nich opinie i poglądy nie zawsze są tożsame ze stanowiskiem Redakcji i Wydawcy. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam, ogłoszeń, informacji oraz materiałów sponsorowanych. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania, zmian stylistycznych oraz opatrywania nowymi tytułami materiałów nadesłanych do publikacji. Materiałów niezamówionych nie zwracamy. Publikacja dofinansowana ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. && Od redakcji Drodzy Czytelnicy! Miesięcznik Sześciopunkt jest naszym wspólnym magazynem, dlatego na jego łamach przedstawiamy ważne dla Was sprawy i tematy, o których sygnalizujecie nam w listach oraz telefonach. W obecnym numerze, zapraszamy do rubryki Nowinki tyfloinformatyczne i nie tylko w której poznamy dwa programy pomocne w wydobywaniu ścieżek audio z plików wideo. Zapraszamy również do polemiki nad rządowym projektem 500 plus dla niepełnosprawnych, którą znajdziemy w dziale poświęconym prawu. Z działu o zdrowiu dowiemy się wielu cennych informacji na temat leczenia cukrzycy oraz powikłań występujących podczas tej choroby. Nie zapomnijmy zajrzeć do Poradnika naszego psychologa, znajdziemy w nim odpowiedź na pytanie: czy istnieje recepta na udany związek? Poznamy również nowy alfabet, inny od tego wyuczonego w szkole. W Gospodarstwie domowym po niewidomemu, przeczytamy o zaletach szybkowaru, spróbujemy również pyszności w nim przygotowywanych. Zainteresowanych wydarzeniami kulturalnymi zapraszamy na film, koncert oraz na Zielone Świątki w podwrocławskiej wsi. Zachęcamy również do odwiedzenia Galerii literackiej, w której znana Czytelnikom autorka felietonów, tym razem, prezentuje swoją pierwszą powieść. Zachęcamy do lektury. Zespół redakcyjny && Polskie gwiazdy Konstanty Ildefons Gałczyński Mówię do gwiazd: - Cudowne, nie śpieszcie się, przystańcie. I stanęły pod oknem jak wiejscy muzykanci. Popatrzały ku sobie, złotą brew zgięła jedna. I zadźwięczał w ogrodzie sierpnia kwartet, pieśń gwiezdna: wsią błysnęło, kogutem, tęczą, polem, obłokiem... Polską wysoką nutę gwiazdy grały wysokie. Posłuchaj tylko: ten szum, to noc tak płynie, szeroka noc, gwiaździsta noc sierpniowa, sierpniowy czas, sierpniowy wiatr w Szczecinie - o, cóż za szczęście w tej godzinie przez okno patrzeć w świat i kochać go od nowa. [...] && Tyflonowinki informatyczne i nie tylko && Wyodrębnianie ścieżek audio z plików video Sylwester Orzeszko Artykuł powstał na prośbę jednej z Czytelniczek. Poszukując aplikacji, założyłem, że będzie ona: bezpłatna; prosta w obsłudze; dostępna dla NVDA. Trudno znaleźć aplikację do obróbki video, której twórca pomyślał o niewidomych użytkownikach komputerów. Dlatego przedstawię dwa programy. Posługiwałem się komputerem z Windows 10 w wersji 1903 i NVDA w 2019.1.1. Pazera Free Audio Extractor To najbliższy ideału program. Ma polski interfejs, jest bezpłatny i choć nie idealnie dostępny, pozwala przy użyciu NVDA wyodrębnić ścieżkę audio z pliku video. Program obsługuje ponad 70 formatów plików wejściowych, m.in.: AVI, MP4, MOV, FLV, 3GP, M4A, MKV, MO3 czy WMA i zapisuje ścieżki audio do plików w formatach: MP3, AAC, AC3, WMA, FLAC, Opus, M4A, OGG, WV, AIFF, WAV. Chociaż nie ma o tym mowy w opisie programu, to potrafi on również wyodrębnić ścieżki audio z plików VOB płyty DVD. Ale w tym przypadku nie mamy niestety wpływu na to, którą ścieżkę z często wielu dostępnych na płycie języków zgramy. Autorem programu jest Jacek Pazera. Jego najnowszą wersję pobierzemy ze strony: http://www.pazera-software.com/products/audio-extractor/, a aktualną (w momencie tworzenia artykułu) wersję 2.9 z linku: http://www.pazera-software.com/files/Pazera_Free_Audio_Extractor.exe. Dostępne są też 32- i 64-bitowe wersje przenośne. Po pobraniu i uruchomieniu pliku Pazera_Free_Audio_Extractor.exe rozpocznie się instalacja. Instalator nie sprawia problemów. Jest standardowy i nie oferuje komponentów reklamowych. Na jednym z ekranów kreatora można zaznaczyć, aby utworzył skrót na pulpicie. Inne elementy zostawmy bez zmian. Po uruchomieniu program jest gotowy do pracy. Skrótem Ctrl+O dodajemy plik lub wiele plików. Trafią one na listę konwersji. Domyślnie wszystkie są zaznaczone i gotowe do przetwarzania. Program posiada menu, które otwieramy lewym Alt, ale korzystanie z niego nie jest konieczne. Wystarczy poruszać się po oknie programu Tabulatorem i w odpowiednim miejscu wybrać opcję strzałkami góra/dół. Naciskając Tabulator napotkamy nagłówek tabeli odczytywany jako ciąg: numer, plik, katalog, rozmiar, czas trwania, itd. To lista plików załadowanych do konwersji. Nie jest ona jednak odczytywana strzałkami góra/dół, a jedynie symulacją myszy. Możemy ją jednak pominąć. Idźmy dalej Tabulatorem. Tu kolejna niedogodność. Poszczególne bloki ustawień nie rozwijają się klawiaturą, a ich nagłówki nie są odczytywane. Tabulatorem odwiedzamy jednak wszystkie ustawienia. Po polu kombi Własny znajdziemy pole edycyjne ścieżki wyjściowej. Możemy w tym miejscu wpisać ścieżkę do folderu, którego nie musimy nawet wcześniej przygotowywać. Wpiszmy np.: D:\AudioExtractor. Teraz Tabulatorem poszukajmy Try extract original audio stream. To niestety po angielsku odczytywana właściwość Spróbuj wydobyć oryginalny strumień audio. Jeśli pozostawimy to ustawienie, to aplikacja wydobędzie oryginalną ścieżkę bez jej rekompresji. Jeśli potrzebujemy np. pliku mp3, to strzałką w dół odszukajmy np. MP3 constant bitrate original quality czy powiedzmy MP3 normal quality 128 kbit. Zależy jakiej jakości oczekujemy. Otrzymamy odpowiednio plik audio mp3 z oryginalnym bitratem zastosowanym w filmie, albo plik MP3 z przepływnością 128 kbps. Przy kolejnym użyciu program proponuje zastosowanie ustawień kompresji z poprzedniej sesji. Konwersję uruchamiamy skrótem Ctrl+E lub z menu Plik. Otworzy się okno konwersji i zostanie odczytany przycisk Przerwij. Nie wszystko w tym oknie będzie odczytywane, a ponieważ konwersja mocno obciąża procesor, mogą pojawić się opóźnienia w czytaniu kolejnych elementów okna, kiedy poruszamy się Tabulatorem. Możemy odczytać całe okno skrótem Insert+B. Bądźmy cierpliwi. W końcu usłyszymy, jaki jest postęp kompresji aktualnie konwertowanego pliku i który z ilu plików jest przetwarzany. Proces konwersji może potrwać od kilku sekund do paru godzin. Zależy jak dużo materiału video konwertujemy i jakie parametry ma nasz komputer. Po zakończeniu konwersji okno zostanie zamknięte, a NVDA zacznie czytać okno programu Pazera Free Audio Extractor. Jeśli chcemy przekonwertować wiele plików video z jednego folderu, np. pliki VOB z folderu VIDEO_TS płyty DVD, to skrótem Ctrl+F możemy szybko otworzyć cały folder, który wybieramy z drzewa listy folderów. Po zakończeniu konwersji może pojawić się komunikat o błędach, wynikający z wczytania niepotrzebnych plików z folderu VIDEO_TS. Ten komunikat zamykamy Entrem. Pozostaje zamknąć aplikację skrótem Alt+F4 i przejść do folderu wyjściowego z naszymi plikami audio. AOA Audio Extractor Basic To podobny program, jednak o mniejszych możliwościach niż Pazera Free Audio Extractor, mający bardzo prosty interfejs, ale niestety w języku angielskim. Także jego okno nie jest w 100% odczytywane. Bezpłatna wersja Basic jest dość wolna. Istnieje płatna odmiana Platinum, która jest znacznie szybsza i obsługuje więcej formatów plików. Wersja Basic obsługuje tylko kilkanaście najpopularniejszych wejściowych formatów wideo i tylko trzy formaty plików wyjściowych audio: MP3, WAV i AC3. Najnowszą wersję programu, także płatną, znajdziemy na stronie: http://www.aoamedia.com/audioextractor.htm, a aktualną (w trakcie pisania artykułu) wersję Basic 2.3.7 pobierzemy z linku: http://www.aoamedia.com/audioextractor.exe. Mimo angielskiej wersji językowej, instalacja programu jest bardzo prosta. Uruchamiamy pobrany plik audioextractor.exe i kilka razy naciskamy Enter. Program po instalacji uruchomi się automatycznie. Niestety instalator nie utworzy skrótu na Pulpicie. Znajdziemy go jednak w menu Start systemu Windows. Uwaga! Program zamyka się po naciśnięciu klawisza Escape! Po otwarciu programu znajdziemy się na liście plików. Możemy nacisnąć Enter, albo Tabulatorem przejść do przycisku Add Files i nacisnąć Spację. Otworzy się okno przeglądania komputera. Jak w Exploratorze plików Alt+Strzałka w górę wychodzimy z folderu, a Enterem otwieramy go. Możemy dodać jeden, kilka lub wszystkie pliki z danej lokalizacji. Enter dodaje wybrane pliki do listy. W tym programie lista dodanych do konwersji plików jest odczytywana. Możemy więc z niej usuwać pliki przed rozpoczęciem konwersji, kiedy po ich zaznaczeniu przejdziemy Tabulatorem do przycisku Delete File i naciśniemy Spację. Przy pierwszym użyciu warto przed rozpoczęciem konwersji ustawić folder wyjściowy i parametry wynikowego pliku audio. Tabulatorem odszukujemy pole edycyjne zaznaczone - D:\MyAudio\, gdzie możemy wpisać własną ścieżkę folderu wyjściowego. Możemy też przejść do przycisku Browse i nacisnąć Spację, aby wybrać folder wyjściowy za pomocą drzewa listy folderów. Tabulatorem przechodzimy do zaznaczonego pola To MP3 i pozostawiamy je, albo strzałkami wybieramy To WAV lub To AC3. Zależy jaki plik audio chcemy otrzymać. Znów Tabulatorem przechodzimy do pola kombi Audio Bitrate 128 i strzałkami w dół lub w górę wybieramy wartość. Tabulatorem przechodzimy do, niestety błędnie odczytywanego, pola Channel 48000 (powinno być Audio Sample Rate, 48000) i zmieniamy strzałkami góra/dół na 44100. Znów Tabulatorem przechodzimy do pola Stereo (powinno być Channel, Stereo) i w zależności od potrzeb zmieniamy wartość strzałkami w górę lub w dół. Teraz uruchamiamy konwersję. Niestety przycisk Start jest nieodczytywany przez NVDA. Kiedy usłyszymy przycisk Movie Clip, raz jeszcze naciskamy Tabulator i znajdziemy się na nieodczytywanym przycisku Start. Naciskamy Spację. Konwersja rozpocznie się. Otworzy się okno konwersji z zaznaczonym przyciskiem Stop. Za jego pomocą możemy przerwać proces. Postęp słyszymy zgodnie z ustawieniami NVDA, jako rosnący dźwięk albo odczyt wartości procentowych. Całe okno odczytamy skrótem Insert+B. Wersja bezpłatna programu ma ograniczoną prędkość konwersji, więc bądźmy cierpliwi. Po zakończeniu pojawi się komunikat z gratulacjami. Naciskamy Enter (jedyny przycisk OK), aby go zamknąć. Otworzy się folder wyjściowy, więc od razu możemy przesłuchać plik wynikowy audio. Pozostaje pozamykać otwarte okna skrótem Alt+F4. && Co w prawie piszczy && Tak ale... Dziennikarska precyzja Stary Kocur W grudniu 2014 r. popadłem w letarg i pewnikiem trwałbym w tym stanie do końca świata albo i dłużej, gdyby dziennikarze mnie srodze nie wnerwili. A czym mnie tak rozsierdzili, zaraz dokumentnie wyłożę. Otóż premier Mateusz Morawiecki w maju br. zapowiedział wprowadzenie nowego, comiesięcznego dodatku w wysokości 500 zł dla dorosłych osób niepełnosprawnych, które są całkowicie niesamodzielne. Potem zaczęto mówić 500 plus dla niepełnosprawnych. Ucieszyło mnie to niezmiernie, bo jestem bardzo życzliwy osobom niepełnosprawnym, a w szczególności niewidomym. Jednak moja kocia, wredna natura zaraz podsunęła mi pytanie: 500 to rozumiem, ale gdzie ten plus. Nijak się go doszukać nie mogłem. A może sobie go uroiłem? To wszakże nie największy mój problem, ale powtarzanie informacji o 500 zł dla niepełnosprawnych przez dziennikarzy. Otóż słyszę w radiu i w telewizji i czytam w prasie odmieniane na wszelkie sposoby informacje, że niepełnosprawni otrzymają 500 plus. Można by więc pomyśleć, że ponad 3 miliony luda otrzyma tę pomoc. Jestem mądrym, starym kocurem i na logice znam się niezgorzej. Jeżeli się mówi niepełnosprawni dostaną i nie wprowadza się żadnych ograniczeń, oznacza to, że wszyscy. A dziennikarze nic jeno 500 plus dla niepełnosprawnych. Jestem nie tylko mądry, ale i dociekliwy. Zacząłem szukać, słuchać uważnie i dowiedziałem się, że nie wszyscy jeno całkowicie niesamodzielni, a o tej całkowitej niesamodzielności przesądzają renty socjalne. No i 500 z plusem albo bez plusa, będą otrzymywali tylko niepełnosprawni pobierający renty socjalne. Kiedy zacząłem dalej drążyć problem, dowiedziałem się, że 500 plus przysługiwać będzie tylko tym socjalnym rencistom ze znacznym stopniem niepełnosprawności, którzy nie pracują i nie mają żadnych innych dochodów. Cóż, można by powiedzieć, dobre i to, ale... Zawsze jest jakieś ale. Otóż ci wszechwiedzący i prawdomówni dziennikarze, niezależnie od sympatii politycznych, mówią i piszą, że niepełnosprawni będą otrzymywali 500 plus. No i mącą w głowach słuchaczom i czytelnikom, którzy cieszą się, albo zazdroszczą, w zależności od stosunku do ludzi, że na wszystkich niepełnosprawnych spłynie takie dobrodziejstwo. Przecież nie każdy jest tak dociekliwy jak ja i wielu myśli, że dobrze tym niepełnosprawnym plus. Czy jednak można dziwić się dziennikarzom, którzy nie rozumieją niepełnosprawnych ani ich potrzeb. Nie rozumieją, bo nie znają języka migowego, którym posługują się głuchoniemi ani pisma Braille’a, którym posługują się niewidomi. Z resztą, niewidomym każą chodzić o lasce, bo nie rozróżniają białej laski i laski podpórczej. Taka to jest ich precyzja. Oj, chyba są oni mądrzy inaczej. Mój protoplasta twierdzi, że dziennikarze na niczym się nie znają, a piszą i mówią o wszystkim. Można im wierzyć tylko, jeżeli wypowiadają się na temat, o którym słuchacz czy czytelnik nic nie wie. Jeżeli wie, zna i rozumie, a to już nic nie wie i nic nie rozumie. Tacy są precyzyjni. Dodam, że jest to skrót myślowy mojego protoplasty, bo dziennikarze, którzy specjalizują się w jakiejś dziedzinie na przykład w ekonomii, w sporcie czy kulturze, to potrafią przekazywać sensowne informacje i sensownie je komentować. No, ale ci, którzy zajmują się wszystkim... Skończyłem te wywody i okazało się, że strzeliłem kulą w płot. Dowiedziałem się, że w dniu 9 czerwca 2019 r. Rada Ministrów zajmie się 500 zł dla niepełnosprawnych - znowu dla wszystkich. Dawaj szukać, najlepiej u źródeł. No i znalazłem w uzasadnieniu projektu, że Projekt przewiduje wprowadzenie nowego typu świadczenia dla osób niepełnosprawnych, które pobierają świadczenia z ogólnie pojętego systemu zabezpieczenia społecznego, lecz ze względu na jego niską wysokość mogą mieć problemy z zaspokajaniem wzmożonych potrzeb życiowych, wynikających z całkowitej niezdolności do pracy i niezdolności do samodzielnej egzystencji. Proponuje się, by świadczenie dla osób całkowicie niezdolnych do pracy i niezdolnych do samodzielnej egzystencji przysługiwało w wysokości do 500 zł miesięcznie, w zależności od wysokości pobieranego przez osoby uprawnione świadczenia. Łączna kwota świadczenia dla osoby niezdolnej do samodzielnej egzystencji oraz pobieranego świadczenia z systemu emerytalno-rentowego (lub innego w ramach zabezpieczenia społecznego) nie będzie mogła przekraczać łącznej kwoty 1600 zł. Powyższy zapis też wszystkiego nie wyjaśnia, ale wygląda na to, że jest dosyć sensowny. Cieszy mnie, że gorzej sytuowani emeryci i renciści niezdolni do pracy i samodzielnej egzystencji otrzymają pomoc do 500 zł miesięcznie. Dla porządku zwracam uwagę na to do. Oznacza to, że nie wszyscy uprawnieni będą otrzymywali 500 miesięcznie, że kwota ta będzie się zmniejszała w zależności od dochodów zbliżających się do 1600 zł miesięcznie. A więc będzie to 500 zł minus, a nie plus. Tak czy owak brawo panie premierze, brawo Rządzie RP! Ale... Oj to moje ale. Pomyślałem o dylemacie osób, które będą się zastanawiały, czy lepiej pracować w niepełnym wymiarze i zarabiać na czysto 800 zł, czy bez pracy mieć 500 zł. Dodam, że te 800 zł liczy się do średniej, a to 500 nie. Chyba nie warto pracować. A może warto? I jeszcze jedno ale. Po ukazaniu się powyższej informacji, Słuchałem radia oraz telewizji i bardzo często słyszałem, że niepełnosprawni będą otrzymywali... Tylko część dziennikarzy podaje dokładniejszą informację, że tylko niezdolni do pracy i samodzielnej egzystencji, których dochód nie przekracza... No i dalej dziennikarze ściemniają. Nie brawo dla nich! Starałem się pokazać, jak zmieniają się informacje w wydaniu dziennikarskim i jak są one niedokładne, ponieważ takie informowanie jest szkodliwe dla osób niepełnosprawnych, może wywoływać do nich niechęć. Dodam, że na szczęście duża część społeczeństwa nie rozumie, skąd rząd ma pieniądze. Gdyby ludziska to rozumieli, niechęć mogłaby być większa, zwłaszcza do tych niepełnosprawnych inaczej. && Od 3 lipca brak opłat w szpitalach dla opiekunów osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności PAP Szpitale nie będą mogły pobierać opłat od rodziców i opiekunów, którzy towarzyszą swoim dzieciom i osobom z niepełnosprawnością w stopniu znacznym, niezależnie od ich wieku - 3 lipca weszła w życie nowelizacja Ustawy o Prawach Pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Celem regulacji jest doprecyzowanie przepisów ustawy dotyczących sprawowania w podmiotach leczniczych udzielających stacjonarnych i całodobowych świadczeń zdrowotnych dodatkowej opieki pielęgnacyjnej nad pacjentem małoletnim albo osobie mającej orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Dotychczas prawo pacjenta do dodatkowej opieki pielęgnacyjnej, zgodnie z art. 34 Ustawy o Prawach Pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, dotyczyło jedynie pacjentek w warunkach ciąży, porodu i połogu. Dzięki zmianie przepisów, prawem do dodatkowej opieki pielęgnacyjnej objęci zostali pacjenci małoletni albo mający orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Ustawa precyzuje, że przez dodatkową opiekę pielęgnacyjną, w podmiocie leczniczym, nad pacjentami małoletnimi albo mającymi orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności, rozumie się prawo do pobytu wraz z nim przedstawiciela ustawowego albo opiekuna faktycznego. Zawarte w ustawie rozwiązania przewidują, że pobyt dla rodziców i opiekunów przy chorych dzieciach i osobach z niepełnosprawnością w stopniu znacznym w placówkach będzie bezpłatny. Jak było dotąd W myśl obowiązujących dotąd przepisów, jeśli przebywanie osób bliskich przy pacjencie powodowało dla szpitala dodatkowe koszty (związane z korzystaniem z łóżka, pościeli, odzieży ochronnej, mediów i wyżywienia), to ponosił je - jeśli chodzi o dziecko - przedstawiciel ustawowy (rodzic, opiekun). Szpital mógł, ale nie musiał pobierać opłat. W części placówek dyrektorzy rezygnowali z opłat, ale w niektórych je pobierali, co - jak akcentowało Ministerstwo Zdrowia - przy dłuższym pobycie mogło stanowić obciążenie dla rodziców. Przepisy nie przewidywały możliwości pobierania opłaty za samą obecność, ponieważ nie zawsze powoduje ona koszty dla podmiotu leczniczego. W praktyce rodzice musieli się dostosować do ustalanych przez dyrekcje zasad przebywania i nocowania w placówce. W mediach pojawiały się doniesienia o konieczności uiszczania opłat - często zryczałtowanych - m.in. za spanie na leżaku czy korzystanie z krzesła. Notowane były przypadki pobierania opłat za ładowanie telefonu komórkowego, używanie czajnika elektrycznego lub lodówki w pomieszczeniu socjalnym albo za korzystanie z ciepłej wody w łazience. Nowelizacja wprowadza ponadto możliwość (na wniosek dyrektora wojewódzkiego oddziału NFZ i za zgodą świadczeniodawcy) przedłużenia - do 30 czerwca 2021 r. obowiązywania umów na udzielenie świadczeń w zakresie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Źródło: www.niepelnosprawni.pl, 03.07.2019 && Zdrowie bardzo ważna rzecz && Leczenie cukrzycy dr med. Stanisław Rokicki Podstawą leczenia chorych na cukrzycę jest bardzo indywidualne podejście do każdego pacjenta, wymagające ścisłej i świadomej współpracy z obu stron - między chorym i lekarzem. Procedury-schematy nie powinny być bezwzględnie przestrzeganą regułą, a jedynie mają one pomóc w osiągnięciu zamierzonego celu leczniczego, jakim jest efekt możliwie najbardziej zbliżony do prawidłowych wahań poziomu cukru (glukozy), jak u ludzi zdrowych. Według najnowszych badań należy stosować bardziej intensywne leczenie u chorych w początkowym okresie zachorowania i bez powikłań ze strony układu krążenia, a mniej intensywne w przypadku zaawansowanej choroby i z powikłaniami. Okazuje się, że takie postępowanie, z zastosowaniem nowych leków przeciwcukrzycowych, w znaczący sposób zmniejsza ryzyko powikłań takich jak: utrata wzroku w wyniku retinopatii cukrzycowej, zawał mięśnia sercowego i udar mózgu, niewydolność nerek z koniecznością dializ, zaburzenia i defekty narządu ruchu w postaci konieczności amputacji kończyn, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, zaburzenia w funkcjonowaniu naszego mózgu takie jak: trudności z pamięcią i uczeniem się oraz niewłaściwe reagowanie na rodzinę i otaczający nas świat, z czego my, w wyniku zmian spowodowanych w naszym ciele przez cukrzycę, nie zdajemy sobie sprawy. Mamy pretensje do innych ludzi - co też oni ode mnie chcą! Tak więc nawet drobne grzeszki dietetyczne w codziennym kontrolowaniu cukru mogą prowadzić i najczęściej prowadzą do naszych osobistych tragedii i tragedii naszych rodzin. Leczenie cukrzycy prowadzone jest przez: 1. Kształcenie prozdrowotne jako cel pełnego, świadomego zrozumienia istoty choroby, jaką jest cukrzyca. Kontrola samodzielna, przy pomocy pasków i glukometru poziomu glukozy, czyli cukru przed jedzeniem, po posiłku, przed zamierzonym wysiłkiem, w czasie i po wysiłku i dostosowanie poziomu cukru przez odpowiednie kalorycznie jedzenie. Stany takie jak: choroby zakaźne, zapalenia, gorączka, rany, zabiegi operacyjne, przemęczenie, nasilają zaburzenia gospodarki cukru - węglowodanów. Dlatego w tych przypadkach zachodzi szczególna konieczność nadzoru, wykonywanie często kontrolnych badań laboratoryjnych i nieraz konieczność zmiany dawek insuliny. Po podaniu insuliny chory bezwzględnie powinien spożyć przewidziany, zaplanowany posiłek. Jeżeli nie ma takiej możliwości, np. musi być na czczo do przewidywanego badania lub nie ma dostępu do posiłku, to lepiej w drodze wyjątku tej jednej dawki insuliny nie podać lub ją opóźnić. Zakażenia ropne zwiększają zapotrzebowanie na insulinę, ponieważ toksyczne produkty rozpadu ropy blokują działanie insuliny, prowadząc również do rozpadu jej cząsteczki. U kobiet chorujących na cukrzycę, które są ciężarne, przebieg choroby jest cięższy. Te kobiety muszą podlegać szczególnemu nadzorowi, poddając się bardzo częstym kontrolom. Rodzą zazwyczaj dzieci stosunkowo duże. Noworodkom kobiet chorujących na cukrzycę należy zapewnić szczególną opiekę lekarza pediatry ze względu na upośledzoną odporność dzieci. Stąd porody kobiet z cukrzycą powinny odbywać się wyłącznie w oddziałach szpitalnych. 2. Redukcję masy ciała. Dieta powinna być dostosowana do prawidłowego fizjologicznego zapotrzebowania na energię oraz do masy ciała. Warunkiem skutecznego i trwałego leczenia jest systematyczne zażywanie leków ustalonych z lekarzem oraz zaleconych zasad odżywiania. Chory musi zdawać sobie sprawę, że zarówno dobowe zapotrzebowanie na insulinę u pacjentów leczonych insuliną, jak i dawka doustnego leku przeciwcukrzycowego oraz zalecone ilości produktów spożywczych zostały określone na podstawie wykonanych badań laboratoryjnych. Dieta u chorego na cukrzycę powinna być rozpisana i obliczona, biorąc pod uwagę masę ciała pacjenta oraz tryb życia. Chory na cukrzycę nie powinien wprowadzać żadnej dowolności w sposobie odżywiania. Nie powinien samowolnie zmieniać pory posiłków, ani ich pomijać i znacząco zmieniać ich składu. Chory nie powinien być głodny, ale także samowolnie, bez wiedzy lekarza nie może spożywać dodatkowych posiłków lub w radykalny sposób zmieniać ich składu. Może to mieć miejsce tylko w wyjątkowych przypadkach, np. w szpitalu; jednak zawsze o tym fakcie należy poinformować lekarza, aby mógł uwzględnić to w ustaleniu dawki leków przeciwcukrzycowych. Rodzaj i ilość pożywienia powinny być codziennie podobne. Pomagają nam tu zamienniki energetyczne produktów spożywczych i przyjmowanie leków nowej generacji przed głównymi posiłkami. Lek ten, działając krótko i szybko, nie wymusza wydzielania insuliny między posiłkami. Chorzy nie muszą więc pamiętać o konieczności spożywania dodatkowych posiłków w ciągu dnia. 3. Kontrolowany, świadomy wysiłek fizyczny powiązany z pełnym zrozumieniem, jak działają stosowane leki, a w szczególności insulina. 4. Psychoterapię, aby pacjent zaakceptował chorobę i nauczył się z nią radzić sobie w życiu. 5. Leczenie farmakologiczne - chorzy z cukrzycą typu 2, tzw. insulinoniezależną, krótko chorujący, o niewielkim zapotrzebowaniu na insulinę mogą stosować któryś z leków doustnych zamiast insuliny. Dobór tych leków i zasady dawkowania, w powiązaniu z trybem życia pacjenta, zawsze ustala lekarz. Leki te mają za zadanie między innymi wymuszać na niewydolnych komórkach beta trzustki produkcję i wydzielanie własnej insuliny. Inne z tej grupy leków uwrażliwiają receptory na działanie insuliny. Jeszcze inna grupa leków doustnych hamuje wchłanianie cukrów w przewodzie pokarmowym. Przewidywany przebieg cukrzycy zależy od jej rodzaju, wieku pacjenta, w którym wystąpiła, czasu trwania oraz systematycznego stosowania zaleconych leków, prowadzenia właściwego stylu życia. Pacjenci powinni być zarejestrowani i leczeni w poradniach cukrzycowych. Przy powikłaniach cukrzycy konieczne często jest leczenie szpitalne. Powikłania występujące w cukrzycy Stan niedocukrzenia - znaczny spadek poziomu glukozy jest najczęściej powikłaniem leczenia insuliną i jest to sytuacja bardzo groźna dla życia, spowodowana często niedokładnym odmierzaniem dawek insuliny; pojawia się po wstrzyknięciu zbyt dużej dawki lub niespożyciu przewidzianego posiłku po jej podaniu. Zjawisko to może się również pojawić po zastosowaniu doustnych leków przeciwcukrzycowych. Niedocukrzenie objawia się poczuciem bardzo silnego ogólnego osłabienia, zlewnym potem, szybkim biciem serca, szerokimi źrenicami, niskim ciśnieniem tętniczym, bełkotliwą mową, drżeniem rąk, a niekiedy drgawkami całego ciała, gonitwą myśli i niepokojem, nierzeczywistym odbieraniem otaczającego nas świata. Chory w tym stanie może sprawiać wrażenie bardzo pijanego człowieka. Ta sytuacja spowodowana jest tym, że komórki naszego mózgu, kolokwialnie rzecz ujmując, zostają nagle zagłodzone przez spadek poziomu glukozy - cukru we krwi. Komórki mózgu i całego układu nerwowego bez właściwego poziomu cukru - glukozy nie są w stanie prawidłowo pracować. Dlatego bardzo niebezpieczne może być spożywanie alkoholu przez chorych, ponieważ alkohol, upraszczając nieco sprawę, blokuje wchłanianie cukru - glukozy do komórek. W przypadku pogłębiającego się niedocukrzenia może dojść do utraty przytomności, a nawet śmierci chorego. Stan niedocukrzenia nazywamy hipoglikemią. Osoby chorujące na cukrzycę najczęściej samodzielnie i wcześnie potrafią rozpoznać nadchodzące i narastające niedocukrzenie - hipoglikemię oraz jej przyczynę. Z tego nie zawsze zdają sobie sprawę osoby nam bliskie i otaczający nas obcy ludzie. Wypicie wówczas słodkich napojów lub spożycie cukru poprawi samopoczucie chorego i zapobiegnie dalszemu narastaniu niedocukrzenia - hipoglikemii. Zachowanie w tym stanie samodyscypliny czasami może być trudne, ponieważ wówczas pojawia się u chorego poczucie wilczego głodu. Chorzy, a szczególnie stosujący insulinę, powinni bezwzględnie zawsze mieć przy sobie coś słodkiego oraz posiadać dostępną dla otoczenia informację, że chorują na cukrzycę i przyjmują insulinę. W przypadku ciężkich niedocukrzeń i utraty przytomności niejednokrotnie to może pomóc uratować komuś życie. W sytuacji ciężkiego niedocukrzenia z utratą przytomności może dojść do śpiączki hipoglikemicznej i trwałego uszkodzenia mózgu (jak przy udarze), a nawet do śmierci. Śpiączka może wystąpić również w przypadku długo trwającego nadmiaru cukru w organizmie. Dochodzi wówczas do głębokich zaburzeń przemiany materii, takich jak zakwaszenie organizmu ciałami ketonowymi, będących skutkiem nieprawidłowych przemian nadmiaru cukru, a prowadzących do toksycznego uszkodzenia mózgu; wynika to z niedoboru insuliny. Śpiączka cukrzycowa hiperglikemiczna jest zwykle poprzedzona nadmiernym pragnieniem, co jest wyrazem produkcji przez organizm chorego bardzo dużych ilości moczu, z którym usuwany jest nadmiar cukru i ciał ketonowych zakwaszających organizm chorego. Pojawiają się nudności, wymioty a niekiedy bóle brzucha. Oddech chorego z powodu kwasicy jest powolny i głęboki, a z ust wyczuwalny jest zapach acetonu. Powikłania ze strony naczyń krwionośnych i ich skutki, takie jak: ślepota, amputacje kończyn, udary mózgu, zawał mięśnia sercowego, pojawiają się w czasie trwania choroby. Zmiany chorobowe w naczyniach o większym przekroju określa się mianem makroangiopatii, która wskutek zwężenia i stwardnienia ścian naczyń tętniczych przejawia się nadciśnieniem tętniczym, niedokrwieniem i zawałem mięśnia sercowego, krytycznym niedokrwieniem kończyn dolnych, co w konsekwencji może doprowadzić do ich amputacji, udarów niedokrwiennych mózgu, niewydolności nerek. Zmiany chorobowe wskutek cukrzycy powstające w naczyniach krwionośnych o małym przekroju określamy mianem mikroangiopatii, która powoduje stwardnienia i zwężenia kłębuszków nerkowych, upośledzając wykonywaną przez nie detoksykacyjną filtrację. To natomiast prowadzi do utraty przez nerki dużych ilości białka, a w efekcie do krytycznej niewydolności nerek i konieczności leczenia dializami. Retinopatia cukrzycowa jest skutkiem niekontrolowanego rozwoju nieprawidłowo szerokich naczyń w siatkówce dna oka, powodując jej odwarstwienie i uszkodzenie, co czasem skutkuje rozwijającą się ślepotą. Zmiany niedokrwienne w obrębie skóry i tkanek pod nią położonych mogą doprowadzać do ich martwicy i zgorzeli. Powstają rozległe owrzodzenia, co można zobrazować przykładem tak zwanej stopy cukrzycowej. Zmiany martwicze pojawiają się początkowo najczęściej w miejscu, gdzie oprócz niedokrwienia dochodzi do ucisku lub innych mikrourazów. Zwykle jest to pięta, palce czy grzbiet stopy a także podudzia (ściągacze skarpetek). Powstająca martwica może być sucha lub wilgotna - zwykle zakażona bakteriami i może się powiększać. Aby zapobiec tym zmianom, chory powinien nosić miękkie, ciepłe i wygodne, dobrej jakości obuwie. Nie należy też przemęczać kończyn dolnych, ale to nie jest równoznaczne z długotrwałym leżeniem. Pacjent powinien bezwzględnie przestrzegać zaleconego przez lekarza leczenia i diety. Nie zwalnia to jednak chorego z samodzielnego myślenia. Wszelkie uwagi należy zgłaszać lekarzowi i bezwzględnie domagać się zrozumiałego i wyczerpującego wyjaśnienia wątpliwości. W stanie w pełni rozwiniętej stopy cukrzycowej z martwicą należy jak najdokładniej stosować się do ustalonego z lekarzem leczenia. Trzeba pielęgnować stopę poprzez codzienne jej oglądanie i codzienną zmianę opatrunków, skarpetek i rajstop, aby do minimum ograniczyć ryzyko niebezpiecznych zakażeń. Bezwzględnie nie wolno chodzić boso a jedynie w wygodnym obuwiu. Kategorycznie zabrania się okrywania opatrunków workami foliowymi. Aby uniknąć zabrudzenia mieszkania i jego wyposażenia, np. pościeli, sączącą się wydzieliną, należy zwiększyć grubość warstwy opatrunku. Bezwzględnie trzeba zrezygnować z nałogu palenia papierosów. Mam nadzieję, iż w przystępny sposób udało mi się opisać niektóre problemy związane z cukrzycą. && Gospodarstwo domowe po niewidomemu && Nie takie szybkowary straszne Genowefa Cagara Od zawsze marzyłam, żeby zwłaszcza mięso było przygotowywane szybko, no i żeby było miękkie, a nie jak przysłowiowa podeszwa. Słyszałam od różnych osób, że w szybkowarze można zrobić właśnie takie. Nie wiedziałam, jak znaleźć odpowiedni, aż kiedyś, po dobrych kilku latach, znalazłam w poczcie mailowej reklamę szybkowarów. Były nie za duże i podobno bardzo bezpieczne, dlatego zajrzałam na podany adres strony internetowej, trochę z ciekawości, a trochę z nadzieją, że znalazłam wreszcie to, czego szukam. Na stronie był dokładny opis tych garnków, jak je można kupić, oczywiście przez Internet, bardzo wygodnie dla mnie, a co najciekawsze - również trochę przepisów do wykorzystania właśnie w tych szybkowarach. Włącznie z podaniem dokładnego czasu gotowania potraw pod ciśnieniem. No i tych przepisów na stronie wciąż przybywa. Są one podzielone na kategorie, np. zupy, dania warzywne, z drobiu, desery, więc można sobie wybrać, nawet nie mając szybkowaru, prawie wszystko, co chcemy przygotować, bo opis jest moim zdaniem bardzo jasny. Tak krótkiego czasu gotowania (pod ciśnieniem) niestety w zwykłym garnku się nie uzyska. Szybkowar oczywiście od razu kupiłam, najpierw jeden pięciolitrowy, ale potem, po wypróbowaniu tego wspaniałego urządzenia, dokupiłam aż siedmiolitrowy, bo okazało się, że te pięć litrów to chyba raczej zewnętrznie mierzone, a poza tym nie można napełniać szybkowaru cieczą powyżej pewnej wysokości, tak mniej więcej do 3/4 wysokości garnka, czego przedtem nie wiedziałam. Chodzi o bezpieczeństwo użytkownika i szybsze wytworzenie odpowiedniego ciśnienia pary wodnej, żeby potrawa się za bardzo nie zdążyła rozgotować. Szybkowary różnych firm trochę się różnią budową, niestety nie zawsze bezpieczną dla użytkownika, w każdym razie tak twierdzili użytkownicy urządzeń pewnej znanej firmy. Nasz był, sądząc po opisie, bardzo bezpieczny. Otwór garnka ma kształt owalny, więc aby założyć pokrywę, również owalną, trzeba ją przekręcić tak, żeby dłuższa oś elipsoidalnego otworu garnka była prostopadła do dłuższej osi pokrywy. Pokrywę trzeba wkładać nie całkiem pionowo, zwłaszcza gdy w szybkowarze jest jakieś jedzonko, żeby się nie pobrudziła. Potem, kiedy pokrywa już jest w garnku, przekręcamy ją o dziewięćdziesiąt stopni, żeby uchwyt pokrywy leżał na rączce szybkowaru i wtedy trzeba docisnąć rączkę pokrywy i zablokować ją na końcu specjalnym zaczepem. Kiedy szybkowar jest zamknięty i ciśnienie wzrośnie, nie ma możliwości, żeby się otworzył, gdyby nawet zaczep jakimś cudem się popsuł, ponieważ pokrywa jest dociskana przez ciśnienie od dołu do górnego brzegu garnka. Pomaga w tym również kształt zarówno otworu w garnku, jak i pokrywy. Pokrywa jest zabezpieczona uszczelką umieszczoną w specjalnym wgłębieniu. Na pokrywie, na specjalnym jakby trzpieniu z dziurką w środku, umieszczony jest zawór bezpieczeństwa, ruszający się swobodnie, który w czasie gotowania lekko się podnosi i syczy rytmicznie, jak prawdziwy parowóz. Nawet jeżeli coś się stanie i zawór się nie porusza, i syczy jednostajnie, mogę leciutko poruszyć go palcem, albo np. czasem delikatnie dmucham na niego i to wystarcza. Oczywiście wolę uważać, i nawet wychodząc z kuchni, staram się słyszeć to jego rytmiczne posykiwanie. Raz tylko się zbuntował i musiałam mocno przykręcić dla bezpieczeństwa gaz. Co ciekawe, w tym szybkowarze poziom, od i do którego może sięgać ciecz, jest zaznaczony na wewnętrznej bocznej ściance, więc po prostu sprawdzam palcem, ile mi jeszcze zostało wolnego miejsca. W niektórych przepisach nawet nie można czekać do momentu, aż szybkowar przestanie się odzywać, tylko trzeba od razu po wyłączeniu gazu wstawić garnek do zlewu z zimną wodą, żeby jak najszybciej zmniejszyć ciśnienie wewnątrz. Największym szokiem jednak jest dla mnie czas gotowania potraw. Najbardziej chyba zdumiało mnie gotowanie praktycznie na parze kapusty, fasolki szparagowej, ciecierzycy czy kalafiora. Najdłużej gotuje się ciecierzyca, a mianowicie 18 minut, a fasolka i kalafior - tylko 3-4 minuty od zagotowania. I w dodatku są naprawdę ugotowane i właśnie przy przyrządzaniu, np. fasolki czy kalafiora, po tych kilku minutach muszę wstawiać garnek do zlewu, bo inaczej warzywa się rozgotują. A przepisy? Jest z czego wybierać. Naprawdę. Spróbuję podać chociaż dwa. Nasz szybkowar znalazłam na stronie http://szybkowary.com niestety tego modelu już nie ma, za to kontakt z pracownikami jest bardzo dobry i nie było dla nich problemem, że osoba niewidoma pyta o szybkowary i o różnice między modelami. No i u nich można również dokupować części, które trzeba wymieniać. I jeszcze jedna sprawa. Te garnki są niestety drogie, ale jeżeli się ich używa zgodnie z instrukcją, tzn. mieszając potrawy drewnianymi sztućcami, będzie można z nich korzystać naprawdę długo. Nawet jeżeli komuś, tak jak mnie, czasem coś się trochę za bardzo przypiecze, daje się je nawet wtedy szybko i dokładnie umyć. && Kuchnia po naszemu Dania z szybkowara Genowefa Cagara && Gulasz po węgiersku (nieco zmodyfikowany) Składniki: • 500 g mięsa (wołowiny lub baraniny), • 1 duża posiekana cebula, • 1 duża oczyszczona i pokrojona papryka (ja daję czerwoną), • 1 duży sparzony, obrany ze skórki i pokrojony pomidor (można wziąć dwa), • 1 łyżka mąki, • 1 listek laurowy, • szczypta gałki muszkatołowej, • szczypta słodkiej papryki w proszku, • kilka gałązek posiekanej natki pietruszki, • 3 łyżki oleju, • 400 ml bulionu (ja daję po prostu gorącą wodę), • sól i pieprz do smaku. Wykonanie Mięso kroimy w kostkę, oprószamy solą i pieprzem, mieszamy z połową mąki. Podgrzewamy olej w garnku z grubym dnem. Podsmażamy w nim cebulę i paprykę, przez kilka minut mieszając. Potem dodajemy mięso i przesmażamy lekko z każdej strony. Dorzucamy pomidory, pozostałą mąkę i przyprawy. Wszystko mieszamy. Następnie dolewamy bulion (lub wodę). Gotujemy do miękkości mięsa. Gulasz podajemy oczywiście gorący. Można trochę zmienić podane proporcje. Jeżeli ktoś lubi mięso, można dodać go więcej albo jeśli chcemy żeby gulasz był rzadszy, można dodać więcej pomidorów czy papryki. W szybkowarze taki gulasz gotuje się pod ciśnieniem tylko ok. 10 minut... && Gulasz z ciecierzycy (wersja wykonywana w garnku) Składniki: • 2 szklanki namoczonej ciecierzycy albo 2 puszki już gotowej, • 2 łyżki oliwy z oliwek, • 1 duża (225 g) drobno posiekana cebula, • 3 ząbki drobno posiekanego czosnku, • 3 duże (675 g) obrane ze skóry i grubo pokrojone pomidory albo pomidory bez skórki w soku pomidorowym - 2 puszki (jeżeli to nie jest sezon na pomidory gruntowe), • 1 średnia (120 g) oczyszczona z nasion i pokrojona zielona papryka (ja daję często czerwoną, smaczniejszą dla nas, choć kolorystycznie ładniej wygląda zielona), • 2 łyżeczki soli, • 1/3 łyżeczki pieprzu, • 1/2 łyżeczki suszonego estragonu, • 3 łyżeczki suszonej bazylii, • 1 łyżka posiekanej natki pietruszki. Wykonanie Ciecierzycę płuczę i moczę poprzedniego dnia. Żeby dobrze ją namoczyć, należy wlać do garnka dużo wody, ponieważ nasiona wypijają ją w czasie namaczania. Najlepiej odmierzyć ok. 3-4 razy więcej wody niż ciecierzycy. Następnego dnia gotuję ciecierzycę do miękkości w sporej ilości lekko posolonej wody. Zagotowuję ją na większym ogniu. Kiedy się zagotuje, usuwam dużą łyżką pianę, a na ogół jest jej niestety sporo. Pianę można spokojnie zbierać po niewidomemu, ponieważ jest tak gęsta jak ubite białka jajek, jednak należy uważać, żeby płyn nie wykipiał. Lepiej, na wszelki wypadek, zmniejszyć ogień. Teraz gotuję ciecierzycę do miękkości. Potem odcedzam ją do innego naczynia. Przepłukuję garnek. Podgrzewam w nim olej przez około 2 minuty. Wrzucam cebulę i czosnek i smażę, ciągle mieszając, aż cebula stanie się szklista. Następnie dodaję pomidory i gotuję przez około 3 minuty, od czasu do czasu mieszając. Teraz dodaję ciecierzycę i pozostałe składniki, poza natką pietruszki. Wszystko trzeba dobrze wymieszać, ponieważ gulasz robi się gęsty. Gotuję całość na małym ogniu przez około 5 minut, od czasu do czasu mieszając. Gulasz podaję udekorowany natką pietruszki. To danie może być pełnym daniem obiadowym albo np. kolacją dla gości. Oczywiście można zmieniać ilości wszystkich składników lub dodawać inne przyprawy, zależnie od upodobania i ochoty na rzadszy albo gęstszy gulasz czy bardziej albo mniej pikantny. Jeżeli do przygotowania potrawy użyjemy gotowej ciecierzycy z puszek, odpada gotowanie jej, a potrawę można przygotować wtedy dużo szybciej. Ja jednak wolę sama ją ugotować, zwłaszcza że w szybkowarze gotowanie ciecierzycy pod ciśnieniem trwa tylko 18 minut. Życzę smacznego! && Z polszczyzną za pan brat && Adresy i numery Tomasz Matczak Zagadnienie, które dziś poruszę, nie jest wagi państwowej ani nawet wagi miastowej. Drugiego sformułowania proszę nie stosować, gdyż to mój wymysł i żart językowy. Może kiedyś pokuszę się o krótki felieton na temat zabaw słownych i gierek, bo sprawiają mi one niezwykłą frajdę, ale dziś nie o tym. W ubiegłym roku wiele zamieszania wprowadziły nowe przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Ja pamiętam jeszcze czasy, gdy na klatkach schodowych wisiały spisy lokatorów, na których przy imieniu i nazwisku widniał numer mieszkania. Listy te nieco później przeniosły się na domofony, ale to już czas przeszły. Teraz każdy pilnie strzeże swojego adresu i numeru telefonu w obawie, by firmy marketingowe nie zasypywały go ofertami. Warto wiedzieć, że konstrukcja adres zamieszkania uważana jest za nielogiczną. Spotyka się ją na formularzach, w urzędach lub w pytaniach, jakie stawiają nam osoby upoważnione, lecz językoznawcy jednoznacznie ją krytykują. Jak zatem należy określić adres? Można zapytać o adres stały lub tymczasowy albo o adres miejsca zamieszkania. Generalnie samo słowo "adres" wystarczy tam, gdzie nie potrzeba innego uściślenia, np. adres korespondencyjny. Samo słowo adres ma także inne znaczenie. Możemy bowiem skierować uwagę lub aluzję pod czyimś adresem. Gdy "adres" oznacza miejsce kierowania korespondencji, to wysyłamy list na adres znajomych lub pod adresem znajomych, rzadziej pod adres znajomych. Chodzimy zaś pod wskazany adres. Kiedyś konstrukcję na adres uważano za rusycyzm, ale obecnie jest już tak często stosowana, iż nie zasługuje na krytykę. Inaczej rzecz się ma z powstałym przez analogię zwrotem na numer. Słowniki podają, że dzwonimy zawsze pod jakiś numer, a nie na jakiś numer. Gdyby zatem ktoś chciał przekazać jakieś uwagi pod adresem autora niniejszego tekstu, to może zadzwonić pod numer Fundacji Świat według Ludwika Braille’a lub napisać na adres redakcji; adres korespondencyjny lub elektroniczny ma się rozumieć. && Z poradnika psychologa && Miłość nie wszystko wybaczy: czyli o tym, co spaja i co niszczy związek (cz. 1) Małgorzata Gruszka Miłość ci wszystko wybaczy… - oto jedna z nieśmiertelnych strof opisujących uczucie łączące dwoje ludzi. Strofa piękna, łatwa do zapamiętania i dająca nadzieję; lecz… niestety nieprawdziwa. Nieprawdziwa choćby dlatego, że pojawiające się w tej samej piosence Hanki Ordonówny zdrada, kłamstwo i grzech, były i są przyczyną rozpadu wielu związków. W sierpniowym Poradniku psychologa zachęcam Państwa do wspólnego zastanowienia się nad tym, co spaja związek. W kolejnej części Poradnika wspólnie zastanowimy się nad tym, co niszczy wspólnotę dwojga ludzi. Recepta na udany związek Recepta na długi i udany związek niestety nie istnieje. Nie istnieje uniwersalny i jednolity przepis na wspólne i udane życie dwojga ludzi. Żeby oddać złożony i skomplikowany charakter zagadnienia powiem tyle, że niektóre elementy wspólnego życia mogą spajać lub niszczyć związek w zależności od tego, jak wyglądają i przebiegają. Zacznijmy jednak od tych, które dają szansę na dobre życie we dwoje. Szansę, bo gwarancji nigdy nie ma! Żeby było łatwiej, składniki udanego związku podaję w kolejności alfabetycznej. Przy okazji proponuję mały sprawdzian własnej wiedzy i wyobrażeń o dobrym związku. Zanim przeczytają Państwo kolejne akapity, zachęcam do odgadywania, co kryje się pod kolejnymi literami. Powodzenia i zaczynamy! A jak… Akceptacja Akceptacja oznacza zgodę obojga ludzi na to, że codziennie i przez wiele lat będą doświadczać siebie takimi, jakimi są: z podobieństwami i różnicami, zaletami i wadami, przyzwyczajeniami, nawykami i schematami postępowania. B jak… Bliskość Bliskość to szczególna więź, która łączy partnerów. Więź ta może się zmieniać z upływem czasu, ale nie może jej zabraknąć. Bliskość zawiera w sobie chęć bycia razem, czułość, tęsknotę, więź duchową i fizyczną. Partnerzy okazują ją sobie gestami, spojrzeniami, pieszczotami i seksem. C jak… Cierpliwość Cierpliwość - oto czego większości z nas brakuje. Cierpliwość w związku to umiejętność przechodzenia do porządku dziennego nad irytującymi, ale mało ważnymi elementami codzienności. To pobłażliwe podejście do wad partnera/partnerki, które z upływem lat dostrzega się coraz bardziej. D jak… Dobre dni W każdym związku są dobre dni i dobrze jest o nich pamiętać. Przydaje się to zwłaszcza w długoletnich związkach, gdzie romantyczny i pełen uroku początek odszedł w zapomnienie. Pamięć dobrych dni i dobrych wspomnień ożywia związek, buduje wzajemną wdzięczność i pobudza do przeżywania kolejnych, które wspominać będziemy za jakiś czas. E jak… Empatia Empatia to cecha, która bardzo przydaje się w związku. To umiejętność spoglądania na różne sprawy z różnych punktów widzenia, nie tylko własnego. Cecha ta znacznie ułatwia porozumienie partnerów w bardzo wielu sprawach, z których składa się codzienność. F jak… Fascynacja Fascynacja? No, może miesiąc po ślubie, ale po 20 latach? A po 35? Czy to w ogóle możliwe! Owszem tak! Bo fascynacja to nie tylko zakochanie, ale również dostrzeganie w partnerze/partnerce czegoś wyjątkowego. Czegoś, co wcale nie musi minąć z czasem. Czegoś, co dostrzegają tylko partnerzy i co wciąż przyciąga ich ku sobie. H jak… Humor Humor bardzo przydaje się we wspólnym życiu. Pomaga podchodzić z dystansem do niedoskonałości partnera/partnerki. Rozładowuje wiele napięć i poprawia codzienny klimat i atmosferę związku. I jak… Intymność Intymność to bliskość fizyczna, seks, ale nie tylko. To także gesty, spojrzenia, szczególny sposób porozumiewania się i nazywania. To również powierzanie sobie spraw, o których nie rozmawiamy z innymi ludźmi. Intymność często mylona jest z namiętnością, a to nie to samo. Namiętność może osłabnąć wraz z upływem czasu. Intymności nie powinno zabraknąć nawet w długoletnim związku. Jest ona szczególnym kodem, który znają tylko partnerzy. Czymś nieuchwytnym, a jednocześnie silnie odczuwanym przez kochającą się parę. K jak... Komunikacja Komunikacja to często szwankujący element wspólnego życia. Na początku kochający się partnerzy rozumieją się bez słów i myślą, że tak będzie zawsze. Niestety nie będzie i z czasem potrzebna, a nawet niezbędna staje się umiejętność wyrażania słowami własnych uczuć, oczekiwań i potrzeb, a z tym większość z nas ma problem. Głęboka komunikacja między partnerami zdecydowanie zwiększa szansę na długotrwałe i udane wspólne życie. Niektórzy uczą się jej spontanicznie, inni korzystają z pomocy specjalistów. L jak... Lojalność Lojalność to bycie w porządku wobec partnera/partnerki w różnych sytuacjach życiowych. Lojalni wobec siebie partnerzy wspólnie decydują o ważnych sprawach zanim poinformują o tym kogoś innego; nie krytykują się wzajemnie w szerszym otoczeniu, nie robią niczego za plecami drugiej strony, nie oszukują się, nie wyśmiewają i nie obmawiają przed innymi. Nielojalnością wobec partnera nie jest konsultacja z zaufanymi członkami rodziny w sytuacji bardzo poważnego problemu, takiego jak choroba, uzależnienie czy przemoc. M jak… Miłość Na początku jest jej pełno, później jakby trochę mniej. O to, by nie wygasła, trzeba niestety zadbać osobiście i obustronnie. W największym skrócie miłość to więź emocjonalna, duchowa i fizyczna. Wszystkie zmieniają się z upływem lat, a dbanie o nie polega na codziennym okazywaniu sobie wszystkiego o czym mowa w tym artykule. N jak… Namiętność Prawda, że towarzyszy nam szczególnie na początku wspólnej drogi. Bez niej i pożądania związek by nie powstał. Faktem, że z czasem słabnie, nie trzeba się dołować. Warto wiedzieć, że namiętność i pożądanie z czasem zmieniają się w przyjaźń, przywiązanie i zaangażowanie; co oczywiście nie oznacza, że po kilkudziesięciu wspólnych latach nie można kochać się namiętnie i czule. Można, co udowadniają starsze małżeństwa, trzymające się za rękę i patrzące sobie w oczy jak świeżo zakochani, a także pary biorące ślub w późnym wieku. O jak… Opiekuńczość Opiekuńczość to gotowość do niesienia pomocy drugiej połowie, gdy sytuacja tego wymaga. To pomocna dłoń przy przeziębieniu i grypie i trwanie przy drugiej osobie w bardzo poważnych i trudnych sytuacjach życiowych. Opiekujący się sobą partnerzy wiedzą, że w razie poważnego problemu zdrowotnego lub innego, nie zostaną sami. Ktoś będzie przy nich i dla nich. P jak… Pamięć Pamięć w związku to niezapominanie o ważnych rocznicach i jubileuszach, takich jak imieniny, urodziny, rocznica ślubu, rocznica poznania, zaręczyn czy pierwsza randka. Im więcej pamiętamy, celebrujemy i świętujemy, tym lepiej. R jak… Rozwiązywanie problemów Mniejsze i większe problemy są udziałem wszystkich par. Szansą na udany związek jest wspólne stawanie wobec problemów, analizowanie ich i podejmowanie ostatecznych decyzji. Wiele problemów wymaga czasu i głębszego przemyślenia. Rozwiązując kolejne, trzeba znaleźć jakiś kompromis. Najważniejsze jest to, by nikogo nie zostawiać samego z problemami dotyczącymi jakiejś dziedziny życia, np. prowadzenia domu, finansów czy wychowywania dzieci. S jak… Szacunek Że w związku trzeba szanować się nawzajem, wszyscy wiemy. Z okazywaniem szacunku na co dzień bywa trochę gorzej. Szacunek do osoby, z którą jesteśmy, okazujemy sposobem, w jaki zwracamy się do niej, słuchamy, co do nas mówi, a także tym, jak wypowiadamy się o niej w szerszym gronie, jak traktujemy jej uczucia, oczekiwania i potrzeby. Szanując partnera/partnerkę, dajemy do zrozumienia, że to, co myśli, mówi i robi, jest dla nas ważne. Okazujemy, że doceniamy jej/jego wysiłki związane z funkcjonowaniem rodziny, zarabianiem, dbaniem o dom itd. T jak… Troska Troska to dbanie partnerów o wzajemne dobre samopoczucie. Mówiąc o trosce, mam na myśli dbanie o dobrostan osoby, z którą jesteśmy. Realnie rzecz ujmując, chodzi o wzajemne troszczenie się o siebie i uprzyjemnianie sobie życia małymi i większymi rzeczami. Mogą być to ulubione potrawy na talerzu, ulubione kosmetyki w łazience, płyty z ulubioną muzyką na półce itp. Niby drobiazgi, ale to z nich głównie składa się wspólne życie. To one albo dodają związkowi wesołych barw, albo sprawiają, że ludzie przestają mieć ochotę na kontynuowanie wspólnej rzeczywistości. W jak… Wierność Wierność kojarzymy głównie z powstrzymywaniem się od kontaktów seksualnych z inną osobą niż partner/partnerka życiowa. Napisałam powstrzymywanie się, bo dla wielu mężczyzn i kobiet stanowi to pewien problem. Ale wierność to coś więcej niż wyłączność seksualna. To także nienawiązywanie z innymi ludźmi więzi duchowej i emocjonalnej równie silnej jak z wybraną osobą. Wierni sobie partnerzy opisywaną wyżej bliskość i intymność mają tylko dla siebie nawzajem. Z jak… Zaufanie Zaufanie to fundament każdego związku. Partnerzy powinni sobie ufać we wszystkich sprawach i obszarach wspólnego życia. Zaufanie to pewność, że osoba, z którą jesteśmy, nie zrobi nic przeciwko nam, nie zawiedzie nas i nie zdradzi naszych sekretów. To poczucie, że z nią i przy niej jesteśmy bezpieczni. && Rehabilitacja kulturalnie && Filmowy kalejdoskop. W świecie ciszy i gestów Alicja Nyziak Tym razem zapraszam do obejrzenia komedii Erica Lartigau Rozumiemy się bez słów, czyli La famille Bélier. To niesamowita, pełna ciepła opowieść, która skłania widza do zadania sobie wielu pytań. Mimo że mamy do czynienia z komedią, w pewnych scenach łza kręci się w oku. Na francuskiej wsi mieszka rodzina Bélier. Zarówno rodzice Pauli jak i jej młodszy brat są głuchoniemi. To ona jest ich łącznikiem z zewnętrznym otoczeniem. Dzieli swój czas na szkołę, pracę na farmie oraz załatwianie wszystkich codziennych spraw. Trzeba pogonić dostawców, wyjaśnić sprawy bankowe, zorganizować sprzedaż serów - Paula chwyta za telefon i uzgadnia, negocjuje. Życie rodziny toczy się utartym torem, do chwili gdy nauczyciel muzyki odkrywa w Pauli talent wokalny i zachęca ją do wzięcia udziału w konkursie mogącym zmienić jej życie. Dziewczyna zostaje postawiona przed trudnym wyborem. Początkowo nie zdaje sobie sprawy z ogromu zmian, jakie przyniosą jej decyzje. Nagle pojawia się przepaść między Paulą i jej bliskimi. Pięknie obrazuje to scena szkolnego przedstawienia, w którym śpiewa z kolegą finałową piosenkę. Reżyser w sposób doskonały ukazuje ją z perspektywy osób głuchoniemych. Widz razem z państwem Bélier nagle trafia do bańki wypełnionej ciszą. Nie ma nic, choć reakcje innych odbiorców świadczą o ogromnym wzruszeniu. To pierwsza rysa w relacjach między zdrową córką a niepełnosprawnymi rodzicami. Jednak reżyser idzie dalej i prowokuje widza do zmierzenia się z emocjami, jakie towarzyszą matce, która dowiaduje się, że urodziła zdrowe dziecko. Radość? Wręcz odwrotnie - rozczarowanie, lęk graniczący z odrzuceniem. Czy reakcja Gigi Bélier jest okrutna? Nie wiem. Ona umiała funkcjonować tylko w świecie ciszy i znała ten świat. Sprawna córeczka przerażała ją. W konfrontacji z tymi brutalnymi słowami Paula czuje się odrzucona i winna. Decyduje, że powinna zrezygnować ze swoich pragnień. Czyżby przyszła pora zapłacić za poświęcenie rodziców? Mimo jej sprawności a ich niepełnosprawności dali radę ją wychować. Mistrzostwo czy egoizm osób niepełnosprawnych? Czy Paula nie stała się więźniem własnej sprawności oraz niesprawności bliskich? Nie zdradzam zakończenia. Zapewniam, że jest poruszające. Film Rozumiemy się bez słów naprawdę warto obejrzeć. Jest zaopatrzony w audiodeskrypcję i dostępny w GBPiZS. Jeszcze kilka słów o obsadzie i nagrodach/nominacjach. Paulę Bélier zagrała piosenkarka i aktorka Anne Peichert, pseudonim sceniczny - Louane Emera. Za tę rolę otrzymała Cezara dla najbardziej obiecującej aktorki. La famille Bélier otrzymał sześć nominacji, m.in. w kategoriach: najlepsza europejska komedia - Eric Lartigau, najlepsza aktorka - Karin Viard (Gigi Bélier), najlepszy aktor - François Damiens (Rodolphe Bélier). && Zapraszam na koncert Ireneusz Kaczmarczyk Porywająca Prząśniczka, Szumią jodły na gór szczycie, Ten zegar stary a do tego wzruszająca pieśń Matko! Już nie ma Cię nie pozostawiły nikogo obojętnym. Ostatecznie przekonały nawet sceptyków, co do nieprzemijających wartości twórczości mistrza Stanisława. Wszak interpretował je wybitny pianista... Pawlik/Moniuszko to jedyny polski laureat jazzowego Grammy, który ma niewątpliwie duszę muzyka improwizującego. Biorąc na warsztat utwory Stanisława Moniuszki, genialnego polskiego kompozytora i czołowego przedstawiciela polskiej Opery Narodowej, postanowił uczcić jubileusz 200-lecia urodzin mistrza. I zrobił to wybitnie, z właściwą sobie wrażliwością i perfekcją. Po koncercie nie miałem cienia wątpliwości co do tego, że Śpiewnik domowy Moniuszki to kopalnia przebojów. Formuła jazzowego tria idealnie pozwoliła wyeksponować urok i przebojowość melodii twórcy Opery Narodowej. Włodek Pawlik jako pierwszy jazzman na świecie nagrał płytę wyłącznie z pieśniami Stanisława Moniuszki. Programem zaprezentowanym przez Trio Jazz udowodnił, że melodie kompozytora Halki wzruszą i poruszą każdego. W niedzielny wieczór 23 czerwca 2019 roku wirtuozowi fortepianu z powodzeniem towarzyszyli: Paweł Panta na kontrabasie i gitarze akustycznej oraz Adam Zagórski na perkusji. Muzycy tworzą najsłynniejszy polski zespół jazzowy pod nazwą Włodek Pawlik Trio. Dźwięki i brzmienia, które dzięki technice gry wydobywali z instrumentów Yamacha, to prawdziwa uczta dla ducha i ucha. Koncertowej promocji płyty Pawlik/Moniuszko - Polish Jazz z prawdziwą przyjemnością wysłuchałem w super akustycznym Studio Polskiego Radia imienia Budki Suflera, które znajduje się przy ulicy Obrońców Pokoju w Lublinie. Gorąco zapraszam Czytelników do zapoznania się z jazzowymi improwizacjami utworów Moniuszki w aranżacji Włodka Pawlika. Zachęcam również do śledzenia trasy koncertowej zespołu na stronie internetowej http://wlodekpawlik.com/. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem. O Włodku Pawliku Włodek Pawlik urodził się 4 października 1958 roku w Kielcach; pianista i kompozytor, laureat nagrody Grammy 2014 za płytę Night in Calisia w kategorii Best Large Jazz Ensemble Album, nagraną wspólnie z trębaczem Randy Breckerem, orkiestrą Filharmonii Kaliskiej i zespołem Włodek Pawlik Trio. Jest to pierwsza i jedyna w historii nagroda Grammy dla polskiego jazzu. Jest absolwentem klasy fortepianu prof. Barbary Hesse-Bukowskiej w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Ukończył też studia na wydziale jazzowym Hochschule für Musik w Hamburgu. W 2007 roku uzyskał tytuł doktora na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie aktualnie prowadzi wykłady z improwizacji. W jego dorobku znajduje się 30 autorskich płyt, wiele dzieł muzyki filmowej, teatralnej, kompozycji orkiestrowych, muzyka do baletu, opera, kantata, dwa koncerty fortepianowe, utwory wokalne, ścieżki dźwiękowe do filmów fabularnych i dokumentalnych, teatrów telewizji i słuchowisk radiowych, muzyka do poezji, utwory na orkiestrę kameralną i symfoniczną. Od lat 90. lider Włodek Pawlik Trio - zespołu, w którym na przestrzeni lat współpracował z muzykami takimi jak: Janusz Muniak, Zbigniew Wegehaupt, Cezary Konrad, Paweł Pańta. Nagrywał również z wieloma znakomitościami amerykańskiego jazzu, takimi jak: Randy Brecker, Scott Hamilton, Billy Hart, Richie Cole, Mike Stern, Tom Kennedy oraz z amerykańskim zespołem Western Jazz Quartet. Występował także z wykonawcami polskiej muzyki pop. Jego dyskografia obejmuje 30 autorskich albumów, wydanych w Polsce i w USA. Płyta Night in Calisia uzyskała status podwójnej platynowej płyty za sprzedaż ponad 20 tysięcy egzemplarzy w Polsce. && W słoneczny czas Halina Kuropatnicka-Salamon Jest taka wieś podwrocławska, gdzie od lat mieszka moja szkolna koleżanka. Ukorzenił ją tam kiedyś przydział pracy. Przybyła i została - w charakterze nauczycielki. Jakże ja jej tego skierowania zazdrościłam! Wydawało mi się, w kończonym wówczas liceum pedagogicznym, że najlepszym dla mnie miejscem na ziemi byłaby wieś. Niestety, właśnie to było nie dla mnie, niewidomej nauczycielki-marzycielki. Ale jest Agata! Mam z kim i u kogo doznawać ulubionych wzruszeń. Agata przygarnia mnie serdecznie i częstuje swoją wsią, jak własnymi ciastami. A wieś jest nęcąca. Ludzie lubią tam śpiewać. Założyli zespół, owszem, lecz rozśpiewują się przy robocie i wszelkiej szarej krzątaninie, jak też np. wypoczywając po obiedzie, najchętniej zaś przy świętach. Święta celebrują z zapałem i bardzo poważnie traktują tradycje; oczywiście, szczególnie zasługują się w tym kobiety. Przypadkowo udało mi się w tym roku uczestniczyć w zakończeniu Zielonych Świątek. Sprawdziłam dotykiem, że mijane płoty udekorowane były gałązkami i kwiatami. Furtkę domostwa Agaty ozdabiały akacjowe girlandy. Przez czarowność woni wkraczało się na podwórko, zasłane silnie pachnącym tatarakiem. Zakłuło w sercu: tak robiło się w domu za życia mamy. Gdy przekraczam próg, Agata kładzie moje ręce na gałęziach ściętej z konieczności jabłonki, tkwiących przy futrynach. W domu znów kwiaty, zioła i cudowny tatarak na podłodze; przede wszystkim jednak życzliwie i smakowicie. Później, o zachodzie, idziemy nad staw, żeby wraz z chętnymi śpiewać ludowe piosenki. Już wtedy obiecałam sobie wrócić tu na Matki Boskiej Zielnej. Wiem, jak to będzie. Agata z córką Danusią wydobędą z przepaścistej skrzyni swoje kwieciste, wielokolorowe spódnice, białe fartuszki ze wstążkami, białe bluzki z bufiastymi rękawami i czerwone gorsety. Przewietrzą je i odprasują. Dobiorą do strojów liczne sznury korali, takich paciorkowych. Obie mają czerwone, sznurowane buciki z cholewkami do kolan. Danka uwije sobie wianek ze świeżych kwiatów - potrafi. Agata uformuje na głowie wielobarwną chustkę z dominantą czerwieni. Mnie też, jak zdarzało się, ubiorą w coś ludowego, żebym była kolorowa i wtopiona w tłum. W innych domach też przechowały się uroczyste stroje, ale różne, niejednakowe, bo wrocławskie to ziemia ludności napływowej. U mężczyzn np. pojawia się pawie pióro przy czapce, czarny kapelusz z muszelkami, czerwona kokarda przy białej kryzie koszuli czy nabijany pas. Gromadnie pójdziemy do miejscowego kościółka i tam potężnie zabrzmią w pieśniach uradowane głosy. Godnie stąpające gospodynie przyniosą do poświęcenia swoje kwietno-owocowe bukiety i wieńce z kłosów. A po mszy św. zacznie się szumne obiadowanie z familiantami, sąsiadami i wszelakimi gośćmi. Byle tylko była dobra pogoda - słońce, ciepło i dobrotliwy wiatr. && Galeria literacka z Homerem w tle && Iwona Włodarczyk (Czarniak) Miło mi po raz kolejny powitać Czytelników Sześciopunktu. Stali Czytelnicy z pewnością kojarzą moje teksty, które są publikowane w tym czasopiśmie, z krótkimi przerwami, już od pierwszego numeru. Piszę na różne tematy związane nie tylko z niepełnosprawnością wzroku, lecz również dotyczą one innych niepełnosprawności. Przez prawie pięć lat pracowałam w PZN, a od roku pracuję jako dziennikarz publicysta, pisząc na portalu internetowym gazetacodzienna.pl oraz do miesięcznika Tramwaj Cieszyński. Piszę wiersze oraz opowiadania. Niektórzy może jeszcze pamiętają moją pracę konkursową pt. Jak to jest z tą moją ciemnością. Pomysły wciąż kłębią się w mojej głowie, tak więc postanowiłam ubrać je w słowa i przekazać czytelnikom w książce. Mam nadzieję, że napisana przeze mnie historia Zuzanny będzie na tyle interesująca, iż po przeczytaniu początku pierwszego rozdziału w przyszłości z chęcią zagłębią się Państwo w lekturę dalszej części. Ponieważ jako Czytelnicy Sześciopunktu są Państwo moimi znajomymi, to właśnie Wam jako jednym z pierwszych polecam fragment mojej książki pt. Z wyrazami szacunku Autorka && Odnaleźć siebie Iwona Włodarczyk (Czarniak) Rozdział 1 Jesienne rozterki Wolnym krokiem wspinała się po nierównej nawierzchni na Wzgórze Zamkowe. Panujący tam spokój pozwalał na wyciszenie, a gdy zbliżała się do starej Rotundy, miała wrażenie, że czas się cofa. Konary starych drzew szumiały poruszane lekkim wiatrem. Zuzanna przysiadła na ławeczce i wsłuchiwała się w odgłosy dobiegające z oddali, niby tak niedaleko tętniło życie, a jednak ona czuła, jakby od codziennej bieganiny dzieliła ją niewidzialna bariera. Jak sięgała pamięcią wstecz, zawsze lubiła ciszę i kontakt z przyrodą, szum wiatru, śpiew ptaków; to było to, co ją uspokajało. Nigdy nie starała się za wszelką cenę być duszą towarzystwa, wystarczało jej, że może z kimś porozmawiać i przebywać wśród ludzi. Była dobrym słuchaczem, każdego potrafiła wysłuchać i z tego powodu niejeden mający potrzebę wyrzucenia z siebie ciążących problemów, właśnie z nią szukał kontaktu. Była cierpliwym słuchaczem, lecz sama z własnymi sprawami nie wychodziła na zewnątrz. Gdzie są teraz ci wszyscy ludzie, dla których zawsze miałam czas? Myśli kołatały się w jej głowie, a dusza optymisty podszeptywała, że nie będzie tak źle i dużo dobrych ludzi oraz zdarzeń jeszcze na nią czeka. Przeniosła się więc myślami o setki lat wstecz. Lubiła wyobrażać sobie jak na wzgórzu wyglądało życie za czasów Piastów i Habsburgów, chciałaby choć na chwilę przenieść się w dawne czasy i na własne oczy zobaczyć to, co dziś istnieje już tylko w opisach. Kiedy przed wielu laty po raz pierwszy zawitała do tego miasteczka, miała wrażenie, że po długiej wędrówce wróciła do domu, wtedy też postanowiła, że to będzie jej miejsce, gdzie osiądzie na stałe. Przed zamyśloną Zuzą przeszła grupka rozchichotanych nastolatek, które co chwila zerkały w stronę chłopców siedzących na pobliskiej ławeczce. Jej wspomnienia mimowolnie powędrowały do lat, kiedy sama była nastolatką i jej twarz rozjaśnił uśmiech. Jakże beztroskie to były lata, chociaż wtedy wydawało się jej, że nie ma nic bardziej skomplikowanego od problemów nastolatki. Rozpoczynając nowy etap życia, była pełna marzeń, miała mnóstwo planów, które jak wtedy myślała, bez większych problemów będzie mogła zrealizować. Gdy jako młoda dziewczyna poznała Kacpra, wydawał się jej uosobieniem spokoju, kimś na kim można polegać. Jej rodzina bardzo szybko go zaakceptowała i tylko nieliczni twierdzili, że to, co sobą prezentuje, to tylko maska. Po latach okazało się, że to oni mieli rację. Została sama z wszystkimi obowiązkami, radościami oraz troskami. Przez wiele lat żyli razem, a jednak osobno i teraz, gdy na dobre zniknął z jej życia, poczuła ulgę. Wstała z ławeczki i poszła na taras widokowy, lubiła oglądać widoki po czeskiej stronie, to sprawiało jej przyjemność i pozwalało zebrać myśli. Z zamyślenia wyrwało ją popiskiwanie i gdy popatrzyła w dół, zobaczyła wpatrzone w siebie brązowe oczy, których właścicielem był nieduży kundelek o małych uszkach, za to z długim futerkiem w różnych odcieniach brązu. Pies zamachał wesoło ogonem i tak jak nagle się pojawił, tak samo nagle zniknął. Zerwał się wiatr, niosąc ze sobą ciemne deszczowe chmury, zrobiło się zimno, a ją przeszedł dreszcz, więc postanowiła, że czas najwyższy wracać do domu. - Cześć Zuza, ludzi nie poznajesz? - usłyszała i nagle znalazła się w mocnym uścisku, a do jej nosa doleciał, zbyt intensywny jak na jej gust, zapach perfum. Dopiero gdy ręce zwolniły uścisk, zorientowała się, że to Magda, przyjaciółka z dawnych lat. - To niesamowite, że się spotykamy. Jestem tu przejazdem, jednak nie mogłam sobie odmówić zwiedzenia najpiękniejszego miejsca w Cieszynie. Osłupiała Zuza patrzyła z niedowierzaniem na przyjaciółkę ze szkolnej ławki, która w niczym nie przypominała szczupłej blondyneczki, jaką kiedyś była; teraz zmieniła się w pulchnego, lecz pełnego energii rudzielca o krótko przystrzyżonych włosach. Tak jak kiedyś, tak i teraz Magda wyglądała bardzo elegancko; sukienka, płaszczyk, do tego dobrze dobrana torebka, no i buty na niebotycznie wysokich obcasach. Zuza, która lubiła nosić się na sportowo, a noszenie wysokich obcasów traktowała jak zło konieczne, zastanawiała się, jak przyjaciółka może nie mieć kłopotu z wędrówką po cieszyńskich kostkach. Sama nie należała do osób przesadnie wysokich i w latach młodości również nosiła wysokie obcasy, lecz cieszyńskie uliczki nauczyły ją pokory i po trzech miesiącach od przyjazdu buty, które miała, nie nadawały się do chodzenia; kupiła więc takie, które były wygodne i tak zostało do dziś. Co prawda obuwie na niskich obcasach czy też sportowe nie dodawało jej wzrostu, za to nie musiała narzekać na obolałe nogi. Przyjaciółki wybrały się do pobliskiej kawiarni, gdzie zaczęły z rozrzewnieniem wspominać dawne lata, kiedy to jako małe dziewczynki godzinami potrafiły skakać w gumę czy grać w chłopka. Magda opowiadała o swojej pracy, o służbowym wyjeździe do Pragi, lecz unikała rozmowy o życiu osobistym. Czas, jaki Madzia mogła poświęcić na pobyt w Cieszynie, minął zdecydowanie zbyt szybko, więc umówiły się na kolejne spotkanie za tydzień, kiedy to przyjaciółka będzie wracała do Polski. Wieczorem Zuza znów wróciła do wspomnień i przed jej oczami pojawił się Maciek rudzielec o kręconych włosach i łobuzerskim uśmiechu, w którego towarzystwie nigdy się nie nudziła. Wspólna nauka, czytanie tych samych książek i długie rozmowy to było coś tak naturalnego, że czas spędzany razem mijał zbyt szybko. Wszystko uległo zmianie, gdy on wyjechał do dziadków na Mazury, a ona na południe Polski. Kontakt między nimi nagle się urwał. Była ciekawa, co u niego słychać, jednak przyjaciółka nie wspomniała o nim nawet jednym słowem. - Może nadal mieszka na Mazurach, ma rodzinę, a Magda nic o nim nie wie - pomyślała i wróciła do rzeczywistości. Obecnie miała do rozwiązania dylemat, jaki pojawił się wraz z propozycją Magdy, która podczas spotkania w kawiarni usilnie namawiała ją na odwiedzenie rodzinnych stron. Długie lata tam nie była, Kacper na pomysł wyjazdu na Mazowsze miał zawsze jedną odpowiedź: - to będą pieniądze wyrzucone w błoto, przecież jest tyle wydatków, nie ma mowy. Propozycja wyjazdu była kusząca, jednak czy mogła sobie na nią pozwolić? Po tym jak Kacper wyjechał, znalazła zajęcie, które umożliwiło jej zdobycie niezbędnych środków na utrzymanie i uiszczenie bieżących opłat. Czy mogę sobie pozwolić na tygodniowe lenistwo? Pytanie powracało jak bumerang. I wtedy wpadł jej do głowy pomysł na dziergane wstawki do sukienki. To powinno się udać - pomyślała i ze zdwojoną energią przystąpiła do działania. Już następnego dnia wybrała się do pobliskiej pasmanterii po kordonek i maleńkie koraliki. Tydzień minął szybko, pozałatwiała bieżące sprawy, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, nie zapominając o materiałach potrzebnych do pracy, i kiedy Magdalena stanęła w progu jej mieszkania, była gotowa do drogi. Dużym plusem tej eskapady był fakt, iż za podróż w jedną stronę nie będzie musiała płacić. Każdy grosz się liczył i chociaż na bluzeczki, sukienki oraz inne części garderoby, których była projektantką i wykonawczynią, chętnych pań nie brakowało, to dochód był niewielki. Wykonanie na przykład ażurowej bluzeczki było niezwykle czasochłonne. Lubiła swoje zajęcie i nie wyobrażała sobie, by mogła robić coś innego, zwłaszcza że klientki były zachwycone możliwością noszenia oryginalnej sukienki, bluzki czy swetra. Magda tym razem nie mogła sobie pozwolić na dłuższy pobyt w mieście, goniły ją zawodowe obowiązki, więc po wypiciu kawy ruszyły w drogę. Opuszczając Śląsk, kierowały się na Mazowsze. Krajobraz się zmieniał, a wraz z nim Zuzannę zaczęły dopadać wątpliwości. Czy ma sens wracanie do tego, co było? Przecież nie ma już tamtej młodej dziewczyny, jestem teraz dojrzałą kobietą, która powinna patrzeć przed siebie, a nie oglądać się wstecz. Tyle lat nie była w rodzinnych stronach. Wiedziała, że tak jak ona się zmieniła, tak i w miejscu dawnego zamieszkania wszystko uległo przemianom. Garwolin, który był małym, sennym miasteczkiem, powoli się rozrósł, jednak w centrum rozpoznała uliczki oraz stare domy i tak jak kiedyś, tak i dziś płynęła przez miasto dobrze znana rzeka Wilga. Zajechały przed jeden z bloków, których jeszcze za czasów Zuzy w mieście nie było. Przyjaciółka mieszkała na trzecim piętrze i jak twierdziła, codzienne bieganie po schodach to było dla niej świetne ćwiczenie. Mieszkanie przyjaciółki w niczym nie przypominało jej własnego, chociaż malutkiego to ciepłego i przytulnego, w którym nie brakowało kolorów; natomiast tu dominowała biel, co sprawiało, że czuła się nieswojo. Przestrzeń, jaką do swojej dyspozycji miała Magda, była duża - trzy pokoje, salon, obszerna łazienka z wanną i kabiną prysznicową oraz kuchnia, w której nie brakowało wszystkiego, o czym mogłaby zamarzyć niejedna gospodyni. W całym domu brakowało jednak osobistych akcentów, żadnego zdjęcia, pamiątki czy nawet kwiatów na parapetach. Miała wrażenie, że mieszkanie jest sterylne. Gdy tylko Magda rankiem poszła do pracy, Zuza postanowiła wybrać się do miasta, by odwiedzić stare kąty. Zaczęła od spaceru brzegiem płynącej przez miasto rzeki Wilgi, a następnie wybrała się na placyk usytuowany w pobliżu dworca, gdzie od wielu lat można było zaopatrzyć się w owoce i warzywa. Chodząc od stoiska do stoiska, miała wrażenie, że czas stanął w miejscu; oczywiście ludzie już nie ci sami, a jednak zachowania ich wcale się nie zmieniły. Taka sama mowa, takie same jak kiedyś żarty i tak jak kiedyś, tak i teraz miała wrażenie, że ludzie tu żyją wolniej. Od kilku minut wydawało się jej, że jest obserwowana. Zirytowana odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Maćkiem. Długo bez słowa na siebie patrzyli, a następnie równocześnie wybuchnęli śmiechem. Stał przed nią nie rudzielec, ale postawny mężczyzna z lekko zaokrąglonym brzuszkiem i siwizną na skroniach. - Kobieto, gdzieś ty się podziewała? Jak mogłaś o nas zapomnieć? - Pytania sypały się z jego ust jak z rękawa, więc zakryła mu usta dłonią i poprosiła, żeby zabrał ją na poranną kawę. Maciej pytał i pytał, lecz o sobie nie chciał mówić; dowiedziała się jedynie, że trzy lata po jej wyjeździe jego dziadkowie zmarli, sprzedał ich gospodarstwo i wrócił na stare śmieci. Czas tak jak kiedyś przyspieszył, a oni nie mogli nacieszyć się spotkaniem. Umówili się na wspólny wypad do Warszawy. Wróciła więc do mieszkania przyjaciółki i wzięła się do pracy, bo co jak co, ale nie chciała i nie mogła sobie pozwolić na żadne zaniedbania i opóźnienie terminów, zwłaszcza że dwa dni po powrocie znajoma miała odebrać gotową sukienkę. - To niesamowite, ostatnio spotykam starych znajomych, najpierw ciebie, a dziś Maćka. Myślałam, że cały czas mieszka na Mazurach, a tu dziś dosłownie wpadliśmy na siebie. Madzia lekko się uśmiechnęła, lecz szybko zmieniła temat i Zuzka nawet nie wspomniała przyjaciółce o umówionej eskapadzie. Gdy trzeciego dnia pobytu wczesnym rankiem wyszła przed blok, mężczyzna stał oparty o samochód, a w dłoni jak oręż dzierżył rogalika, którego z uśmiechem jej wręczył. - Śniadanie na zawołanie - powiedział i dodał - z pewnością nic nie jadłaś, a sił dziś ci nie może zabraknąć. Dobrze pamiętał, że w dawnych latach nigdy nie starczało jej czasu na zjedzenie śniadania. Jechali w milczeniu, każde zatopione we własnych myślach. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy przypomniała sobie ich wspólne wypady na lody do centrum Warszawy; Hortex był miejscem, gdzie zawsze było mnóstwo amatorów tego zimnego deseru, a na kupienie ich trzeba było odczekać swoje w długiej kolejce, lecz im to nigdy nie przeszkadzało. Dzień był słoneczny i Zuza zapragnęła zobaczyć starą, dobrze jej kiedyś znaną Pragę. Spodziewała się zmian, lecz kiedy tam dotarli, i tak była zaskoczona tym, co ujrzała. Zmiany i tu oczywiście zaszły, jednak do niej powracały obrazy z dawnych lat. Starówka przywitała ich gwarem, pośród którego z rzadka można było wyłowić słowa wypowiadane po Polsku. I to właśnie tam, gdy stali na tarasie widokowym, kątem oka dostrzegła, że towarzyszący jej mężczyzna przygląda się jej, a jego wyraz twarzy był dla niej nieodgadniony. Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, ponieważ głośno zaburczało jej w brzuchu i na ten dźwięk Maciek wybuchnął gromkim śmiechem. - Choć głodomorze, trzeba cię nakarmić - powiedział i poszli na obiad. Kiedy po zjedzonym posiłku siedzieli w kawiarni przy ciastku i kawie, zachowanie przyjaciela znów ją zaskoczyło. Niby od niechcenia przykrył jej dłoń swoją i zaczął delikatną pieszczotę, która nie trwała długo, jednak była mocno zastanawiająca. Po latach w jego zachowaniu coś się zmieniło, lecz nie umiała określić co. Dla niej był nadal dobrym kumplem, z którym, jak to się mówi, można konie kraść. && Nasze sprawy && Urodzić się po to, aby być pacjentem Bożena Lampart Któż z nas nie chciałby być młody, piękny i bogaty? A nade wszystko zdrowy… Im dłużej cieszymy się dobrym samopoczuciem, tym z większą radością korzystamy z dóbr, które przynosi nam los. Czujemy się niezależni i sami decydujemy, co chcemy robić, gdzie i z kim się spotkać. Niepokój pojawia się wraz z pierwszymi zaburzeniami w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu; wtedy i uroda i zasoby materialne schodzą na dalszy plan. Choroba nie wybiera, zatem pacjentem może okazać się każdy - pełno- i niepełnosprawny, dziecko i osoba dorosła. Jednak nie jest się nim z własnego wyboru i chyba tylko ktoś bezmyślny chce być chory. Dlatego z niedowierzaniem analizowałam potok słów wylewający się z ust lekarza twierdzącego, iż niektórzy ludzie rodzą się po to, aby być pacjentem. Śmiać się tu czy płakać z dowcipu, który marginalizuje osobowość chorego? A właściwie już od zarodka stawia go na straconej pozycji. A gdzie miejsce na nasze marzenia, zainteresowania czy rozwój osobisty? Czasami bywa, że życie zapuka mocno w plecy, gdyż organizm upomni się o swoje. I niedawno zapukało, zapukało w plecy mojego znajomego, wyłuszczającego podczas rozmowy własną krzywdę życiową, która zmusiła go do pójścia do szpitala. Ponieważ staram się być osobą o dużej empatii, próbowałam pocieszać, koić jego rany, tłumaczyć, że musi udać się w miejsce, gdzie ukoją ból i pozwolą wrócić do aktywności życiowej i zawodowej. No i na co się to wszystko zdało? Chyba tylko na to, aby się dowiedzieć, iż znajomy nie nadaje się na pacjenta i w takim razie czy mogłabym pójść do szpitala za niego, bo przecież przy złożonej niepełnosprawności, owocującej częstymi pobytami w tymże miejscu, powinnam już być przyzwyczajona. Brakuje mi jedynie przycisku włącz i wyłącz - i automat z górnej półki gotowy. Ku uciesze wszystkich, którzy się obawiają być pacjentem, a nawet się do tego nie nadają. Ale czego nie robi się dla znajomych… Konkludując, jestem osobą pozbawioną emocji, ze społeczną izolacją spotykam się często, więc dlaczego nie wysłać mnie na kwarantannę, odseparować od rodziny? Po co chodzić do teatru czy kina? Podczas pobytu w szpitalu można przecież wziąć udział w melodramatycznej telenoweli, w której pierwszoplanowych ról nie brakuje, bo każdy pacjent ma uciążliwą dolegliwość. Rozprawia o tym bez końca, przyprawiając innych o dreszcze. Od czasu do czasu historie duże i małe są przerywane posiłkiem, który może tylko wzbudzić uśmiech. Potem należy umyć ręce w klaustrofobicznej toalecie. A co z moją wrażliwością na ból? Takowej nie posiadam lub w gorszym przypadku - już się przyzwyczaiłam… Wenflony i pobór krwi to dla mnie jak kawa podczas lunchu w towarzystwie pielęgniarki, której myśli uciekają czasami do obowiązków rodzinnych lub przykrych uwag od szefa. A igła tymczasem manewruje między zniszczonymi miażdżycą żyłami, ażeby wreszcie jakąś ugodzić. Do tego także można przywyknąć? Pacjentem nie tylko nie jest się z wyboru a tym bardziej nie z powołania. Analogicznie - choroby nie można pokochać. Jest wymagająca, kapryśna i obliguje każdego chorego do pewnych zachowań, niekoniecznie łatwych. O ile uda się z nią dojść do porozumienia, przestrzegając zaleceń lekarza, prowadzących do poprawy stanu zdrowia lub nawet do optymalnej kondycji organizmu, nadal można cieszyć się życiem. && Niezależność, wolność oraz swoboda to takie proste… Iwona Włodarczyk (Czarniak) Nie tylko młodzi, lecz gro osób starszych nie ma powodów do narzekań na własne zdrowie, przez co nawet nie zastanawiają się oni, czym dla niepełnosprawnych jest niezależność. Przecież oni sami nie mają problemu z dotarciem w interesujące ich miejsca. Załatwienie wszystkich niezbędnych spraw jest rzeczą prostą, a kiedy tylko mają ochotę na spacer czy chociażby wypad na zakupy, to na nie po prostu wyruszają. Osoby z niepełnosprawnością, a zwłaszcza niewidomi, każde, chociażby najmniejsze, wyjście z domu muszą dokładnie zaplanować. Dlatego kiedy mogą sobie pozwolić na samodzielne opanowanie tej niełatwej sztuki, sprawia im to nie lada satysfakcję. Piszę na ten temat, ponieważ sama na co dzień doświadczam związanych z tym emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Tak jak osoby z niepełnosprawnością ruchu do samodzielnego przemieszczania się wykorzystują kule, laski podpórcze czy wózki inwalidzkie, tak osoby niewidzące spędzają długie godziny na ćwiczeniach pod opieką trenera, a wszystko po to, aby móc samodzielnie dotrzeć do lekarza, na zakupy do pobliskiego sklepu czy nawet do pracy. Korzystanie z pomocy asystenta nierzadko jest koniecznością, lecz są sytuacje, kiedy możemy się bez niego obyć i to właśnie taka samodzielność sprawia, że czujemy się wolni i przynajmniej częściowo niezależni. Pomimo tego, że w mediach coraz częściej można usłyszeć bądź przeczytać o możliwościach oraz prawach, jakie są udziałem osób niepełnosprawnych, to i tak są tacy, którym się wydaje, że niepełnosprawni nie mają prawa do wyjścia z domu bez opieki osoby towarzyszącej. Za przykład może posłużyć wiele sytuacji, w których znalazłam się zarówno ja, jak i niewidoma znajoma. Otóż od dłuższego czasu, idąc samodzielnie chodnikami naszego miasta, jesteśmy zaczepiane przez troskliwą kobietę, która z uporem godnym osła twierdzi, że nie mamy prawa do wychodzenia z domu bez opiekuna; lecz w swojej zawziętości nawet nie zauważa, że owe mądrości wygłasza pod adresem dwóch różnych osób, i wypytuje moją znajomą o to, gdzie są jej córki, przy czym ta ich nie ma. To mnie można od czasu do czasu spotkać w towarzystwie córek, lecz jak widać, kobieta zwraca uwagę nie na osobę, lecz na laskę, którą ta trzyma w dłoni. Są różne techniki odnajdywania interesującej nas drogi, a jedną z nich jest chodzenie wzdłuż budynków. I tu kolejne zdarzenie, które wprawiło w konsternację niewidomą idącą z białą laską, gdy usłyszała: Niech pani przestanie walić laską po murze i obijać tynk! Niech pani chodzi inaczej. Te oraz wiele innych przykrych słów padło z ust mieszkanek jednej z kamienic, a niewidoma będąca ich adresatką, słysząc je, nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Auta parkujące gdzie się tylko da to kolejna z pułapek czyhających na niewidomego. Szczególnie jest to uciążliwe w małych miasteczkach, gdzie miejsc do parkowania jest wciąż za mało, a przecież dla wielu z kierowców ich zabawki są najważniejsze i zamiast pomóc niewidzącemu w lawirowaniu między zaparkowanymi samochodami, głośno zwracają uwagę, aby ten nie obijał im auta. Dotarły do mnie sygnały, że w wyniku publicznych reprymend niewidomi będący ich adresatami, gdy tylko wyczują, że zbliżają się do stojącego pojazdu, przekładają laskę do drugiej ręki i wierzchem dłoni delikatnie sprawdzają przeszkodę. Niejednokrotnie efektem takiego zabiegu są potem brudne ręce, a stres z tym związany obniża poziom koncentracji. Co my jako osoby niewidzące możemy zrobić, aby takich sytuacji, jak powyżej opisane, było coraz mniej? Odpowiedź na to pytanie wbrew pozorom jest prosta. A mianowicie - w miarę możliwości panować nad własnymi emocjami i drobnymi kroczkami edukować otoczenie. Nie do każdego od razu dotrze to, że niewidomy ma pełne prawo do samodzielnej egzystencji i niekoniecznie we wszystkim jest zależny od osób trzecich. Jeżeli z uporem kropli drążącej skałę będziemy pracować nad uświadamianiem innym, że też mamy pełne prawo odnaleźć się w społeczeństwie, to może z czasem pełnosprawni spojrzą na nas nie przez pryzmat naszej dysfunkcji, lecz jak na ludzi, którzy mają własne cele, marzenia oraz prawa. && Z uśmiechem przez życie && Niewidomi w kawiarni Teresa Dederko Kiedyś umówiłam się z moją również niewidomą koleżanką na takie babskie pogadanie, najlepiej w jakiejś miłej kawiarence. Spotkałyśmy się na Placu Zamkowym i zmierzałyśmy w kierunku ulicy Piwnej, przy której znajduje się także klasztor sióstr Franciszkanek, od lat pracujących na rzecz niewidomych. Idąc, głośno zastanawiałyśmy się nad wyborem kawiarni. Nagle podeszła do nas jakaś pani, proponując pomoc, a gdy usłyszała, że wybieramy się na dobrą kawę, zapytała: A po co do kawiarni; siostry nakarmią i napoją. W tym momencie jednogłośnie podziękowałyśmy naszej przewodniczce. *** Innym razem podprowadzająca nas osoba otworzyła przed nami drzwi do kawiarni, za którymi przerażona naszym widokiem kelnerka spytała przypadkową przewodniczkę: A co te panie chciały?. Na to padła odpowiedź: Ja nie wiem, ja te panie wzięłam z ulicy. Na to moja rezolutna koleżanka powiedziała z oburzeniem: Ale my nie jesteśmy takie z ulicy, chcemy zjeść ciastko i napić się dobrej kawy. Bardzo stremowana kelnerka zaprowadziła nas jednak do wolnego stolika. && Dyskusja w autobusie Teresa Dederko Było to co prawda dość dawno temu, ale przypuszczam, że i dzisiaj podobna wymiana zdań mogłaby mieć miejsce. Do autobusu wsiadła młoda, niewidoma dziewczyna. Stanęła obok najbliższego miejsca, trzymając się uchwytu. Nagle energiczna pasażerka zażądała od mocno starszej pani, żeby wstała i ustąpiła miejsce niewidomej. Za chwilę inny pasażer zaprotestował, sądząc, że to staruszka powinna siedzieć. W autobusie rozgorzała dyskusja - jedni pasażerowie opowiadali się za koniecznością posadzenia niewidomej, a inni brali w obronę leciwą panią. Nagle gdzieś z końca autobusu zagrzmiał zdecydowany męski głos: No uspokójcie się państwo, czy to przyjemnie takiej kalece?. && Cześć łapko! Teresa Dederko Dzisiaj jechałam metrem i nagle poczułam, że ktoś lekko mnie dotyka. Wyciągnęłam delikatnie rękę, trafiając na małą dziecięcą rączkę. Odruchowo ją uścisnęłam i powiedziałam: Cześć łapko. Zorientowałam się, że obok mnie stoi wózek spacerowy z maluchem. Za chwilę znowu mała łapka uścisnęła moją dłoń. Zaczęłam więc na tej rączce robić kokoszeczkę tak, jak mojemu wnuczkowi. Sytuacja powtórzyła się, aż poprosiłam: Teraz Ty mi zrób «kokoszeczkę». Po chwili, odezwała się miła mama małej Marysi, i tak, uśmiechając się, gawędziłyśmy do następnej stacji, na której musiałyśmy się pożegnać. Uśmiech tego dziecka sprawił, że dobry nastrój mnie nie opuścił do wieczora, kiedy o tym piszę... && Listy od Czytelników && Podstawowe czynności po niewidomemu Witam! Jestem osobą całkowicie niewidomą. Z wielką uwagą śledzę stronę internetową Fundacji Świat według Ludwika Braille'a oraz treść czasopisma Sześciopunkt. Dostarczają mi one cennych informacji. Brakuje mi jednak, czy to na stronie fundacji, czy w czasopiśmie porad dotyczących podstaw funkcjonowania po niewidomemu. W dziedzinie gospodarstwa domowego brak mi jest takich informacji: jak zrobić kanapkę, posmarować chleb, obrać warzywa itd. Kolejną kwestią są podstawy z orientacji przestrzennej. Na godziny z instruktorem trzeba czekać często przez długi czas, a podstawowe porady mogłyby pomóc rozpocząć samodzielne ćwiczenie; natomiast historie niewidomych, którzy opisaliby jak oni zaczynali, motywowałyby do pracy. Pozdrawiam Paulina *** Gorąco zachęcamy, doświadczone Panie i Panów domu, do dzielenia się z Czytelnikami Sześciopunktu, swoimi cennymi poradami z zakresu gospodarstwa domowego. Prosimy również o kontakt z redakcją, w drugiej, ważnej dla naszej Czytelniczki kwestii - dot. podstaw orientacji przestrzennej niewidomych. Redakcja && Ankieta Zwracam się z prośbą do Czytelników Sześciopunktu o wypełnienie krótkiej ankiety. Dotyczy ona udziału osób niewidomych w liturgii Kościoła Katolickiego. Ankieta jest całkowicie anonimowa. Udzielone odpowiedzi pozwolą mi zorientować się w zachowaniach i oczekiwaniach osób niewidomych w kościele. Ankieta ma posłużyć mi za pomoc przy pisaniu publikacji, która w zamyśle ma uwrażliwić na nasze potrzeby widzących uczestników liturgii oraz duchowieństwo. Wszystkim, którzy zdecydują się na wypełnienie ankiety serdecznie dziękuję. Link do ankiety: https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLScTFPuaiIo2M7piY3AUBcn9ON_iW4dXb8ljmnF4__MGLR2tcA/viewform Pozdrawiam Tomasz Matczak